W minioną pierwszą niedzielę Wielkiego Postu przyglądaliśmy się tchórzliwemu Piłatowi na jerozolimskim Lithostrotos. Dzisiaj chcemy towarzyszyć Szymonowi z Cyreny, który choć opornie, przymuszony, ale jednak staje obok Chrystusa i pomaga mu dźwigać krzyż. Szymon nie zdaje sobie sprawy, komu pomaga, kim tak naprawdę jest ten skazaniec. Nie wie, jaki krzyż pomaga mu dźwigać. Ta nieświadomość potrzeby niesienia własnego krzyża i pomocy innym dotyczy wielu z nas. Czasami jesteśmy jak Szymon, opieramy się, trzeba nas przymusić. Pomoc w dźwiganiu krzyża traktujemy jak przykry obowiązek. Jednak na tę scenę, na przymuszonego Szymona musimy popatrzeć także z innej strony. W jednej ze starych pieśni pasyjnych odnajdujemy takie słowa: „Cyreneusza pod ciężar krzyżowy przyjmuje Jezus”. A jak jest w twoim, w moim życiu? Ile razy odmówiliśmy pomocy bliźniemu? Ile razy Chrystusowe słowa „cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci najmniejszych – mnieście uczynili” potraktowaliśmy jak pusty frazes, religijny banał, o którym szybko się zapomina, przechodząc do codziennych spraw? Zwróćmy uwagę na jeszcze jeden aspekt tego wydarzenia, a mianowicie na fakt, że Szymon pomaga nieść krzyż, ale nie wyręcza w tym Chrystusa. Jezus dalej niesie swój krzyż. Mistrz wie, że prawdziwa pomoc nie polega na odebraniu komuś krzyża, ale na tym, by dźwigającemu go… dodać sił.